czwartek, 16 lutego 2012

Jej Wysokość Wszechogarniająca Niemoc


Jestem w rozdziale swojego życia pt.: " Jedyne co Ci mogę obiecać to to, że obiecanki nigdy się nie spełniają."
Ogarnia mnie i miażdży poczucie bezradności wobec tego co dzieje się z moim życiem zawodowym. Nie wiem kiedy wsiadłam w szaloną karuzelę, która rzuca mnie we wszystkie strony świata jak chce i nie mam na to wpływu. Przegapiłam moment znaków ostrzegawczych (one zawsze się pojawiają, nie zawsze potrafię je wyłapać). 
Walczę z rzeczywistością na noże, aby mnie nie zabiła. Jestem zawieszona gdzieś między bardzo realnym stresem i wysiłkiem, a osobistym poczuciem odrealnienia, jakie mi towarzyszy, gdy patrzę na siebie z boku. 
Co tu się stało? Gdzie ja jestem i jak zatrzymać tą szaloną karuzelę niepowodzeń? 
Parę postów wcześniej pisałam jakim luksusem, moim skromnym zdaniem, jest popadanie w marazm i niemoc. Ja takiego komfortu nie mam, w zgodzie ze sobą walczę na wszelkie sposoby. 
Od września szukam pracy, miotając się czy znaleźć pracę, która da mi środki na kolejną szkołę, która otworzy mi drzwi do ukochanego zawodu? Czy znaleźć pracę, która pozwoli mi się rozwijać i nie będzie polegała na parzeniu kawy? Czy aby na pewno potrzebuję się przebranżowić w wieku 27 lat i zaczynać od początku, tylko dlatego, że mam ambicje? Iść na bezpłatny staż, czy na płatny, ale weekendowy? Jak pogodzić przyszłą weekendowa szkołę z pracą i wychowaniem dziecka?
Jestem w stanie robić wszystko, aby tylko ta czynność zbliżała mnie do celu - ukończenia dodatkowej szkoły. W ciągu paru m-cy zasypałam swoimi aplikacjami całe województwo mazowieckie. Co drugi dzień wydzwaniałam do urzędu pracy, szukając informacji na możliwe stypendia, dofinansowania. Zdążyłam nawet uszyć i sprzedawać ozdoby na świąteczny stół, aby robić cokolwiek, nie poddawać się. Codziennie ćwiczę angielski, żeby doprowadzić go w końcu do zadowalającego poziomu. Złożyłam wniosek o dofinansowanie na działalność z UE. Odpowiadam na zapotrzebowanie opiekowania się dzieckiem w nocy, aby nie tracić czasu ze swoją córcią. Włosy stoją dęba, naelektryzowane impulsami elektrycznymi, z którymi mój mózg już ledwo się wyrabia. 
W obiecanki już nie wierzę. Wierzyłam natomiast w swoją sprawczość. Tylko, że zaczynam czuć na karku oddech Pani Wszechogarniającej Niemocy. 
Nie mam nawet już siły ćwiczyć umiejętności handlowych na tych cholernych rozmowach. Ogarnia mnie pusty śmiech, kiedy po półtorej godziny,  przewałkowana jak naleśnik, słyszę od hr-owca z wielkiej korporacji, że do poniedziałku będzie odpowiedź...minęło już dwanaście poniedziałków. I pewnie w tym stuleciu Pani Profesjonalna, która zajmuje się zawodowo wałkowaniem naleśników, już się nie wyrobi z feedbackiem. 
Dziś byłam na rozmowie, która trwała godzinę i 70% czasu Pani Dyrektor zadawała mi pytania czy moja córka często choruje, kto się nią wtedy opiekuje i kto ją odbierze z przedszkola, kiedy ja będę musiała robić nadgodziny, itd. Sprowadziła moją córcię do jednego, wielkiego problemu. To była kobieta, w dodatku wykształcona, po MBA... 
Nie mam siły, mam niemoc. 
Jedyne co mi przychodzi do głowy to, jak śpiewała Nosowska "przeczekać trzeba mi"... 
A więc 3,2,1 rozpoczynam nowy rozdział życia pt.: "Poczekalnia".  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz