sobota, 14 kwietnia 2012

Wariatka

Tak jestem wariatką.
Zawiodłam się - wierzę w nich nadal.
Ranią mnie - gotowa na kolejny cios. 
Kłamią - wierzę w ich słowa. 
Bębny szaleństwa dudnią - nastawiam uszu. 
Głuchnę - słucham jeszcze uważniej. 
Nienawidzą mnie - pomagam im.
Nie słuchają moich próśb - mówię głośniej. 
Śmieją się - ja im współczuję.
Mówią, że jestem wariatką - zgadzam się.  

Wujek Einstein miał rację, a Ty dalej kupujesz najnowsze plecaki

Idąc w ślady złotej myśli Einsteina "wszystko jest względne" i rozszczepiając ją na wszystkie aspekty życia, możesz już nic więcej nie wiedzieć, aby móc żyć pełnią życia i w spokoju. 

Oceniamy siebie ciągle i nieustannie. Nieważne czego ocena dotyczy. Zabawa zaczyna się już w przedszkolu. Patrząc na piórnik lub plecak koleżanki, kolegi oceniamy nasz własny... Dzieci są istotami nadzwyczaj pojętnymi i na tym etapie rozwoju wystarczy wsparcie rodziców, aby uwierzyły, że nasz plecak też jest "niczego sobie".

W miarę upływu czasu oraz kolejnych przestrzeni porównawczych zaczynamy się gubić w ocenach. Siebie czy innych, rzeczy, czy wydarzeń. Jesteśmy bombardowani bodźcami tak bardzo, że wieczorem oczy nas pieką, a głowa puchnie. W zależności jaki tytuł prenumerujesz, takie są Twoje poglądy. Kolorowe pisemka, prasa biznesowa i świecące reklamy każą nam gonić za sobą w otchłań, obiecując statusy, awanse i nowy plecak. Rodzice swój autorytet już bezpowrotnie stracili, a koleżanki i koledzy ciągle mają lepsze piórniki. 

Skąd pomocy?  Dążenie do konsekwencji i przekonywanie wszystkich na około i siebie o własnej niezależności, nie pozwala nam zwolnić. Nie ważne, czy ten super plecak ukradnę, czy zdobędę go wykonując przez 10lat znienawidzoną robotę. Ważne, że plecak będzie nowszy. 

Nie czujesz długo satysfakcji, bo nie mija 1 sezon, a Twoje trofeum straciło na wartości i jest już passe. Znowu koledzy Cię prześcignęli. W woli pocieszenia kupisz sobie chociaż piórnik. Nie ważne, że bierzesz kredyt konsumencki - "kto to będzie wiedział. Poza tym każdy teraz tak żyje". Ależ oczywiście bohaterze, liczy się efekt, bo przecież najgorsze co Cię może spotkać, to posiadanie najstarszego plecaka wśród kolegów i koleżanek. Na pewno trafisz przez to na już nie szary, tylko czarny końcu.

I jesteś przerażony, nie śpisz w nocy, a w niedzielę wieczorem masz mdłości na myśl o znienawidzonej pracy. A to wszystko w imię plecaka. Siedzi w Tobie małe zrozpaczone dziecko, bo nie ma już autorytetu, nie ma taty, który powie, że to nieważne. Otoczony tak samo przerażonymi dziećmi, nie wiesz, że można inaczej. A nawet jeśli wiesz, to nie chcesz być mądrzejszy za cenę odrzucenia.

Nie jesteś głupi  i wiesz, że zawsze znajdą się gorsi i lepsi od Ciebie. Ale po co Ci taka wiedza? Kto o zdrowych zmysłach będzie świadomie utożsamiał się z tą pierwszą grupą? W końcu każdy chce należeć do elity, a menadżerów po zarządzaniu jest więcej niż pracowników... i jest problem, bo nie ma kim zarządzać. 

Wujek Einstein dobrze radzi. Bo tu nie chodzi o względność opinii otoczenia, tylko Twoją. To Ty wartościujesz plecak, pielęgnujesz w sobie zagubione dziecko i pędzisz, bo wizja bycia gorszym ogranicza się do posiadania szmacianego plecaka. Nie chodzi o to, żebyś porównywał się zarówno do lepszych i gorszy i celował gdzieś w połowę tego rozkładu. Bo to czy ten cholerny plecak (cokolwiek symbolizuje w Twoim życiu) jest wystarczający i dobry zależy tylko od Twojego stosunku do niego. 

Możesz zrzędzić i zarzynać się w gonitwie za lepszym, albo przyjrzeć się staremu i w końcu dostrzec te oldskulowe, niepowtarzalne naszywki, które na niego naszyłeś, aby poczuć, że jest tylko Twój. 

"Wszystko jest względne" odnosi się do Twoich myśli, Twojej głowy, nie do otoczenia.