poniedziałek, 24 października 2011

KORZYŚCI Z MYŚLENIA O SOBIE ŹLE

O niskiej samoocenie słyszałam i czytałam już wszystko. Księgarnie proponują kolejne sterty poradników, które mają zmienić Cię w silną lwicę, piękną kobietę sukcesu. Piszą, że sekretem dobrego samopoczucia jest ładna bielizna pod ubraniem, noszenie ściągniętych łopatek i bieganie w szpilkach, nawet po masło do spożywczaka.
Nieodzownym jest również codzienne wmawianie sobie, że MI SIĘ NALEŻY i że mam prawo walczyć o swoje racje. Wciskają kolejne puste mantry: "jesteś tego warta!", "  jesteś wyjątkowa", "świat należy do Ciebie, wystarczy, że tego zechcesz!". Jeśli masz niskie poczucie  wartości, w poradnikach i podręcznikach coachingu zawodowego, dostaniesz również instrukcji jak postępować w pracy. Wchłaniasz kolejne rozdziały: "Odważ się być wielka", "Zdobądź większą władzę", "Bądź osobą wpływową". Wydaje Ci się, że to Ci pomoże. Że dzięki tym lekturom Twoje poczucie wartości wzrośnie. Już czujesz jak rośniesz w siłę, masz ochotę rzucić książkę w kąt i pobiec się wykąpać i wypachnić. Magiczna siła z poradnika, pcha Cię do boju o życie, o siebie! Może przez chwilę jesteś nawet pewna, że coś się zmieniło, myślisz że uwierzyłaś w siebie. Do czasu... 
Wszystkie podręczniki typu "przeczytaj mnie, a wszystkie problemy znikną", wszelkie poradniki, kursy i treningi mające na celu zbudowanie Twojego poczucia wartości, są tylko stratą czasu i pieniędzy.
Dlaczego uważam te działania za zbędne? Mając niską samoocenę bardzo ciężko w jednej chwili przekonać się, że jest się silną, niezależną kobietą. Z pewnością zmiana postawy wymaga wysiłku, czasu oraz dużego zaangażowania, aby zmiany były trwałe. Do tego nie wystarczy jednorazowe działanie.
Takie chwilowe działania niepotrzebnie odrywają Cię od ważnych pytań i własnych przemyśleń. 
Nie ma na świecie takiej siły, aby bez Twojej świadomości, wysiłku i przemyśleń, mogła podnieść twoje poczucie wartości. 
O wiele wartościowszym jest poznanie siebie, poprzez świadomość i przede wszystkich czyny. Podejmowanie wyzwań, działań oraz samodzielna walka o zmienienie tego co Ci nie odpowiada - to jest źródło mocy z którego powinnać czerpać. Zamiast czytać oklepane frazesy, poświęć czas na zadawanie sobie pytań, szczególnie tych niewygodnych.
Zastanawiałaś się kiedyś, jakie korzyści masz z tego, że źle o sobie myślisz? Że ciągle się nad sobą użalasz?
Zaskoczona, nie wierzysz, że możesz robić sobie dobrze, ciągle się zadręczając? A ja Ci mówię, że możesz.
Czas się zastanowić, o co w tym chodzi. Co to za system obronny? I przed czym?
Może boisz się odpowiedzialności za własne decyzje i własne życie? Ale dzięki temu, że jesteś taka biedulka, wszyscy się Tobą muszą opiekować? Nikt też nie będzie od Ciebie wiele wymagał, bo przecież Ty w siebie i tak już mało wierzysz. Nie chcą Cię narażać na ewentualne niepowodzenia.
Dzięki temu, że masz stany depresyjne, Twój partner traktuje Cię jak dziecko i nie wymaga wiele. A jeśli zaczyna mieć tego dość i w końcu daje Ci to do zrozumienia, masz broń. Jesteś jeszcze bardziej przybita, wzbudzasz w nim poczucie winy, że jeszcze Cię dobija.
A może to obrona przed swoimi ambicjami? Bo przecież nie podejmiesz wyzwań w życiu i nadarzających się okazji, po co, skoro i tak Ci nie wyjdzie. Dzięki temu nie musisz od siebie dużo wymagać.
Robienie z siebie biedaka i nieudacznika też ma jakiś cel. Trzeba to zrozumieć, żeby móc zmienić. Zazwyczaj Ci, którzy mają poważne powody do stanów depresyjnych, nie mają na nie po prostu czasu, zajęci są pracą...
Popadanie w niemoc, rozczulanie się nad sobą i marazm to przywilej, skoro możesz sobie na niego pozwolić, na pewno masz środki na to, żeby to zmienić.
Tylko przyjrzyj się sobie szczerze i zadaj niewygodne pytanie.
  


wtorek, 11 października 2011

Pułapka przeszłości

Dziękuję Ci!
Dziękuję za uwagę,
Za to, że ciągle na mnie patrzysz,
że żywisz mnie wspomnieniami,
że poświęcasz mi większość swego czasu.
Za to, że za mną tęsknisz,
że boisz się nowego.
Dziękuję, dzięki Tobie nie będę tylko wspomnieniem, 
Jestem treścią Twego życia!
                                          
                                           Twoja Przeszłość

poniedziałek, 10 października 2011

Jesteś konsekwentna czy walisz głową w mur?

Posiadanie celu, planów i rozpoczynanie drogi do ich osiągnięcia jest jednym z najważniejszych motorów napędzających nas do życia. To coś co pozwala nam czuć wartość naszych działań, pomaga znaleść wspólny mianownik dla wydających się nie mieć sensu wydarzeń, uporządkować często rozbiegane myśli.
Do spełnienia, prócz własnych działań, potrzebny nam jest świat zewnętrzny. Ludzie, miejsca, instytucje i wszystko co tylko pomoże nam zbliżyć się do celu. O ile plany znajdują się tylko w sferze marzeń, o tyle wszystko na ogół pięknie się układa, jest klarowne i nie powoduje uczucia zwątpienia.
Wszystko się zmienia gdy zaczynamy transformację marzenia w czyny. Najczęściej pierwszy krok zabiera nam najwięcej czasu. Zanim powiemy sobie "tak" i poczynimy pierwszy krok ku realizacji zamierzeń mija bardzo dużo czasu. Wiele nocy nieprzespanych, rozmyślanie, planowanie, utwierdzanie się w przekonaniu, chwile zwątpienia, szukanie potwierdzenia u innych, że to dobra droga. To bardzo czasochłonny proces, w końcu zapada decyzja "działam".
W wielu książkach, chociażby Paulo Coelho "Alchemik", którą większość z Was pewnie czytała, istnieje przekonanie, że jeśli podążasz swoją ścieżką, jeśli robisz coś czego naprawdę bardzo pragniesz, wszechświat Ci sprzyja. To piękne, pokrzepiające w to wierzyć. I z taką wiarą o wiele łatwiej postawić pierwszy krok. Życie jednak to nie bajka, to nie droga usłana różami, gdzie każdy gotów jest podać Ci rękę, pomóc i ułatwić życie, tylko dlatego, że bardzo czegoś pragniesz. Spełnianie marzeń to nie Święty Mikołaj z prezentem, ani dobra wróżka, która wyczaruje nam co tylko zapragniemy. Spełnianie marzeń i realizacja planów to przede wszystkim nasza ciężka praca. A to że bardzo czegoś pragniemy tylko daje nam siłę do walki z każdym "nie" po drodze. Ta wiara jest niezbędna, żeby ruszyć z miejsca, ale to dopiero początek. Bo cała reszta to kwestią pracy i wysiłku. 
Mnie najbardziej interesuje po ilu "nie" dążenie do celu staje się waleniem głową w mur? Czy to, że nic nam nie sprzyja w posunięciu spraw do przodu jest znakiem, że to nie to? Czy bycie wytrwałym zawsze jest słuszne i zostanie nagrodzone? Mam wrażenie, że nie. Trzeba się czasem zatrzymać, usiąść i wypić kawę z własnymi przekonaniami, myślami i planami. Może po drodze zgubiliśmy dawne marzenie, to wyjściowe? Może w takcie dążenia do spełnienia marzeń, marzenia się zmieniły? Może na miejsce dawnego pragnienia wkradło się nowe? Spełnianie marzeń często zajmuje lata, w tym czasie my się zmieniamy, poprzez doświadczenia, dorastanie, przyjaźnie i miłości.  
Podobno tylko wytrwali i konsekwentni osiągają cel. To prawda, o ile cały czas pamiętasz do czego dążysz i na bieżąco wsłuchujesz się w siebie, sprawdzając czy nadal tego pragniesz całym sercem. Bo może być za późno kiedy zrozumiesz ze konsekwencja przerodziła się w walenie głową w mur.

wtorek, 4 października 2011

Ukochana bohaterka i siła percepcji



Zakładam, że masz w swoim życiorysie takie wydarzenie, które było przerażające, straszne, niszczące. Wydawało Ci się, że świat się skończył, a przynajmniej się od Ciebie odwrócił. Nikt i nic nie było w stanie ukoić Twojego bólu. Rady abyś "wzięła się w garść" i "przestała się nad sobą użalać" były jak zmuszanie żaby, żeby przestała być zielona.
Czas minął, ból został uleczony. Niektóre z Was szybciej i sprawniej podnoszą się z powrotem do życia, innym zajmuje to więcej czasu i wysiłku. Niektóre natomiast nie potrafią zasiąść do sterów swojego losu już nigdy więcej. Nagle, po traumatycznych wydarzeniach stają się małymi, bezbronnymi dziewczynkami. Przestają mieć wpływ na to co się z nimi dzieje, nawet nie chcą tego zmieniać. Wolą jak ktoś je prowadzi, boją się żyć samodzielnie. Nie potępiam ich, nie oceniam, natomiast wiem, że istnieją.
Ja należałam do tych z Was, które długo miotały się w walce z utratą czegoś (bądź kogoś) bliskiego. Nie chodzi tylko o fizyczną śmierć. Takim wydarzeniem mogło być oblanie egzaminów wstępnych na wymarzony kierunek, odrzucenie kandydatury na końcowym etapie rekrutacji do wymarzonej pracy, rozstanie z narzeczonym, depresja, wykrycie raka, wypadek, zdrada przez przyjaciółkę. Wierzę, że przy każdym z tych wydarzeń można postawić znak równości. Patrząc przez pryzmat indywidualnej sytuacji, nie można wartościować ich wagi. Nie można mówić komuś kto ma poczucie ogromnej straty (z jakiegokolwiek powodu), że inni mają gorzej. Cóż to za argument?
Właśnie do Was, które słyszycie takie rady, jako osoba, która też je słyszała, wołam: NIE MIEJ WYRZUTÓW SUMIENIA, ŻE PRZEŻYWASZ BÓL STRATY! MASZ PRAWO CZUĆ SIĘ FATALNIE!
Tylko Ty wiesz ile dla Ciebie znaczyło to co straciłaś, jak wiele myśli, uwagi, nadziei i wiary temu poświęciłaś. Strata boli, męczy, zabija wewnętrznie.
Ale jak sobie z tym poradzić? Jak zdystansować się do czegoś co jest tak ważne? Zmieńcie percepcję!
Stańcie się bohaterkami filmu, którego scenariusz napisało Wasze życie. Uruchomcie wyobraźnię i spójrzcie na siebie jak zza szklanego ekranu. Zacznijcie sobie wyobrażać jak ten film się dalej potoczy. Ułóżcie ciąg dalszy wydarzeń. Z zainteresowaniem, ciekawością pomyślcie: co jeszcze spotka naszą bohaterkę? jak ją życie zaskoczy? W którym momencie karta się odwróci? Bądźcie obok siebie gdy czytacie książkę, gdy się kąpiecie, gdy jesteście w pracy.
Mnie to pomogło. Patrzyłam na siebie z perspektywy widza, wyobrażałam sobie jak tą bohaterkę jeszcze życie zaskoczy, sama ułożyłam ciąg dalszy zdarzeń. Wyobrażałam sobie nawet to co myśli teraz moja bohaterka. Obserwowałam jak z dnia na dzień nabiera sił, jak patrzy w okno już tylko zamyślona, nie płacze. Jak powoli, na nowo rodzi się w niej życie i wiara. Jak zaczyna kierować swoim losem, już go nie przeklinając. Widziałam jak szuka dla siebie szans, jak podejmuje wyzwania.
Aż w końcu byłam świadkiem jak karta się odwróciła. Znowu jest szczęśliwa, pogodziła się z losem i idzie dalej. I w najmniej oczekiwanym momencie okazuje się, że to co ją spotkało było niezbędne aby teraz znaleźć tu szczęście. Przekonała się na własnej skórze, że życie potrafi być przewrotne, i że trzeba uważać, bo nigdy nie wiadomo jakie wydarzenie, jaka znajomość wyjdzie nam na dobre.
Jak potoczy się los Twojej bohaterki?