Hmmm...pomyślmy... mogę, czy nie mogę pisać? Patetycznie, czy może bardziej prostolinijnie? Komu się będzie podobać? Z błędami, czy bez błędów? No może, czy nie może pisać? Ona, bo ma w końcu dysortografię. To jak chcieć być modelką mając 158 wzrostu... Naturalną sprawą może wydawać się zrezygnowanie z pisania czegokolwiek, do kogokolwiek, na zawsze. Amen.
Kolejna kwestia, to po jaką cholerę pisze do ludzi, tu na blogu? Na Boga! Jak już musi pisać, to niech schowa to do szuflady, a nie się obnaża myślowo przed milionami słuchaczy.
Kolejna kwestia, to po jaką cholerę pisze do ludzi, tu na blogu? Na Boga! Jak już musi pisać, to niech schowa to do szuflady, a nie się obnaża myślowo przed milionami słuchaczy.
To wręcz bezczelność mieć jakieś zdanie, opinie i je wyrażać. Pal licho formę, w ogóle jak można???
A ja mogę, bo chcę. Uwieeelbiam pisać, piszę odkąd zaczęłam pisać. Słowo pisane jest dla mnie furtką do lepszego świata. Bo dlaczego miałabym tego nie robić, skoro bardzo lubię? Nie odnoszę w związku z tym żadnego "sukcesu", nie spływa na mnie splendor i chwała. Nie liczę na to, że z tego wyżyję, nie jestem pisarką. Żyję sobie życiem zmarginalizowanej statystycznej modalnej. To, że piszę nie jest niczym szczególnym. Moje pisanie zewnętrznie nie daje żadnych efektów. Zewnętrznie nie dzieje się wręcz nic. A co się dzieje we mnie?
Jestem w tysiącu miejscach naraz, jestem tu i tam u Ciebie, wiszę na lampie, jestem na Sri Lance, siedzę na dachu, jestem starą babcią, leżę na trawie, zwiedzam krecie tunele, rozmawiam z lustrem, biegam, latam i robię fikołki. Oglądam Wielki Kanion, siedzę w Igloo, wącham bawełnę w Peru, daję koncert, składam autograf na swojej książce. Mieszkam w Bieszczadach, pływam jachtem, jem zupę mojej mamy, hoduję marchewkę i podlewam niebo. Mieszkam w lisiej norze, mam widelce we włosach i spódnicę z malin. Kupuję szczęście na kilogramy, macham sobie nogami i drapię się po głowie. Jestem na Słońcu, przelewam deszcz przez sito, spaceruję Drogą Mleczną, siedzę przy ognisku, gram na harfie, jestem wysoką blondynką, małym kubańskim chłopczykiem. Puszczam bańki mydlane, mam pomarańczowe oczy, skacze, przeklinam, biegnę, robię gwiazdę i 15 przysiadów, Jestem w Krakowie, Giżycku, Warszawie, w Chinach, na Księżycu i w mysiej dziurze.
Jutro poczujesz czyjś oddech na plecach, to będę ja. Już jestem w drodze. Do zobaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz